Wiek XX to czas, kiedy po latach spędzonych na terenie Rzeczypospolitej, Ormianie byli już mocno zasymilowani. Może było im łatwiej żyć wśród większości, ale na pewno nie ułatwiało to dbania o własną tożsamość i zwyczaje.
Coraz częściej zawierano małżeństwa mieszane, co także przyczyniało się do spolszczenia. Jednak w tamtym okresie Ormianie ciągle mieli świetną strukturę kościelną. Każda społeczność miała swój kościół. Ludzie spotykali się, kultywowali stare tradycje zachowując ciągłość i pamięć ormiańską. Problemy zaczęły się po II wojnie światowej. Przymusowe przesiedlania spowodowały rozproszenie się skupisk ormiańskich. Na nowych terenach nie było kościołów ormiańskich, więc nie było tego najważniejszego spoiwa. Na Kresach przy kościołach działały różne towarzystwa, organizowano wiele wydarzeń i nagle tego zabrakło. Powojenna polityka władz nastawiona była na ujednolicenie społeczeństwa, nie można było mówić o jakiejkolwiek odrębności, a asymilacja postępowała. Dla młodego pokolenia Kresy z Kutami i innymi miejscowościami, w których były duże i prężne społeczności ormiańskie to była czysta mitologia. Rodzice i dziadkowie o tym co prawda opowiadali, ale to tak jak z nauką historii – młodzi ludzie nie czuli z tym tematem łączności . Na szczęście cały czas żyli ludzie, którzy nie odpuszczali i ciągle próbowali scalać tę społeczność. Z braku innych możliwości spotykali się po domach, ale to były działania nieformalne. Na przełomie lat 80 tych Ormianie zaczęli działać przy Polskim Towarzystwie Ludoznawczym tworząc Koła Zainteresowań Kulturą Ormian w Krakowie i w Warszawie. Od tego czasu znów pojawiła się możliwość żeby mówić o tym kim się jest. Jednak dla młodych ludzi wciąż to było mało. Społeczność nadal była mocno rozproszona. To co organizowało starsze pokolenie dla młodych było nudne i abstrakcyjne. Wszystko zaczęło się zmieniać wraz z pojawieniem się młodego księdza ormiańskiego. Był wykształcony, znał liturgię. Do tej pory wszystko było upraszczane a ten młody ksiądz zaczynał przywracać stare zwyczaje. Jeździł po Polsce, chodził po domach czynił pracę u podstaw. W 1989 roku zorganizował w Gliwicach koronację koronami papieskimi obrazu Matki Boskiej z kościoła ormiańskiego w Łyścu. Zaprosił z całego świata episkopat ormiański na czele z Patriarchą ormiańskim rezydującym w Bejrucie. Było to pierwsze tak wielkie wydarzenie od wybuchu II wojny światowej. Przyjechało bardzo wielu Ormian ze wszystkich zakątków Polski. Wtedy też młodzi ludzie zobaczyli, że nie są sami, że jest ich liczne grono. Organizatorem uroczystości był ksiądz Józef Kowalczyk i właściwie to jemu zawdzięczamy, że Ormianie wciąż mają swoją tożsamość i to, że my dziś działamy w tym właśnie kierunku.
Kim zatem byli wtedy założyciele Fundacji Ormiańskiej i jaki mieli związek z księdzem Kowalczykiem?
Byliśmy wtedy tymi młodymi ludźmi, którzy nudzili się na spotkaniach ormiańskich i którzy na pewno przebudzenie zawdzięczają właśnie tym wydarzeniom, o których mowa (śmiech)wyżej. Po zjeździe w Gliwicach w 1990 roku ksiądz wysłał grupę dziewcząt i chłopców do Włoch na naukę języka ormiańskiego. W tej grupie byliśmy my oboje. Chodziliśmy na kursy języka i historii ormiańskiej. Wcześniej nikt z nas nie znał języka na tyle, żeby się nim posługiwać. Jedyne co znaliśmy to formułki z liturgii w języku ormiańskim. Po powrocie już bardziej uświadomieni próbowaliśmy robić to, co robili nasi dziadkowie ale to oczywiście nie trafiało do młodych. I wtedy pojawił się pomysł obozów, wyjazdów na Kresy i to był strzał w dziesiątkę.
Wyjazdy na Kresy to konkretnie obozy w Kutach – miejscowości, wcześniej zwanej „Rzeczpospolitą ormiańską” lub „małą stolicą Ormian”. Tam najdłużej Ormianie posługiwali się językiem ormiańskim. W roku 1944 wielu z nich zostało wymordowanych a inni uciekli lub zostali wysiedleni. To miejsce musiało działać na wyobraźnię.
Kuty to miejscowość w pewnym sensie mityczna – my także o niej ciągle słuchaliśmy, nigdy tam nie będąc. Najpierw pojechaliśmy i dotknęliśmy tego co znaliśmy tylko z opowieści starszych członków naszych rodzin. Gdy odwiedziliśmy cmentarze dotarło do nas, że jeśli nie zaczniemy działać, to za kilka lat tych naszych ormiańskich grobów już nie będzie. Stąd też narodził się pomysł na połączenie wyjazdów integracyjnych dla młodzieży ormiańskiej z ekspedycjami ratunkowymi prowadzonymi przez konserwatorów zabytków. Połączenie elementów zabawy i praktycznej nauki zaowocowało cyklicznym programem, który ciągle się rozwija.
Wyjazdy na Kresy to nie jedyna Wasza inicjatywa skierowana do młodych.
Działamy głównie z młodymi ludźmi. Większość naszych działań kierujemy do dzieci i młodzieży. Realizujemy warsztaty historyczne związane z tematyką ormiańską. Stworzyliśmy np. dwie gry planszowe. Jedna z nich to „Ormianie na Dywanie” . Nawiązuje ona do historii Ormian w Polsce, czyli do czasów karawan kupieckich, których członkowie poza zadaniami czysto handlowymi często bywali także posłami albo szpiegami. Kolejnym przygotowanym przez nas narzędziem edukacyjnym jest
gra wielkoformatowa pt. „Zadwórze 1920”. Opowiada ona o starciu z czasów wojny polsko-bolszewickiej, zwanym „polskimi Termopilami”. Wtedy to ok. 330 ochotników przez cały dzień odpierało ataki sześciotysięcznej bolszewickiej Armii Konnej. Wszyscy zginęli, ale uniemożliwili bolszewikom zdobycie Lwowa. Gra ta przywołuje także postaci dwóch polskich Ormian, którzy odegrali w tej bitwie znaczące role – Antoniego Dawidowicza i Konstantego Zarugiewicza.
Nazwisko Zarugiewicz to nie tylko wspomniany Konstanty, ale także jego mama Jadwiga Zarugiewiczowa – symboliczna matka wszystkich polskich nieznanych żołnierzy.
Dokładnie tak. W naszej działalności staramy się także rozbudzać dumę młodych ludzi z tego kim są. To jest ważne nie tylko dla młodych Ormian polskich, ale także dla tych z tzw. nowej emigracji. W 1988 r. na terenie Armenii było ogromne trzęsienie ziemi. Mnóstwo osób straciło wtedy bliskich i dach nad głową. W Polsce wtedy pojawiły się tysiące Ormian. Część powędrowała dalej, do innych krajów europejskich i USA, ale wielu zostało. Nasze działania kierujemy także do nich i ich dzieci. Chcemy żeby czuły się tu lepiej, miały podbudowę historyczną, mówiły z dumą o swojej tożsamości. W tym celu przypominamy sylwetki Ormian, którzy mieli wkład w polską historię, kulturę, polskie walki o niepodległość. Jedną z takich osób jest właśnie Jadwiga Zarugiewiczowa. Była ona matką Konstantego Zarugiewicza – obrońcy Lwowa. Kiedy w 1925 roku powstała idea stworzenia Grobu Nieznanego Żołnierza, to właśnie ona wybrała jedną z trzech trumien zawierających bezimiennego obrońcę ojczyzny z Cmentarza Orląt Lwowskich. To ta trumna która potem została złożona w Warszawie. Przypominamy także o wielu innych Ormianach i ich zasługach – tych bardziej znanych jak Teodor Axentowicz, ale też o tych mniej jak Walerian Tumanowicz – żołnierz Legionów Polskich i major piechoty Wojska Polskiego, jeden z Żołnierzy Niezłomnych, który mówił o sobie, że jest „z krwi Ormianinem a z duszy i przekonań Polakiem”. Sylwetki ormiańskich bohaterów przypominamy realizując notacje filmowe, których scenariusze oparte są na ich wspaniałych życiorysach.
Jak w Polsce po nazwisku poznać Ormianina?
Większość nazwisk Ormian polskich pochodzi od imion ormiańskich, do których dokłada się końcówkę –owicz, -ewicz. Czyli np. w naszym nazwisku Bohosiewicz człon główny to Bohos, po ormiańsku Paweł więc to trochę jak Pawłowicz (śmiech), czy Wartanowicz od ormiańskiego imienia Wartan. Popularne nazwisko Manugiewicz, wywodzi się od słowa Manug, które znaczy po prostu dziecko.Nie każde nazwisko z końcówką –ewicz, -owicz jest nazwiskiem ormiańskim, ważny jest ten główny człon.
Wasza Fundacja dużo robi dla młodzieży, ale są także wydarzenia skierowane do innych grup jak i do całych rodzin.
Poza wyjazdami na Kresy organizujemy w Polsce Zjazdy Kuzynostwa Ormiańskiego. Są to wielopokoleniowe spotkania całych rodzin ormiańskich. Każdy zjazd ma temat przewodni związany z Ormianami i Armenią. Mieliśmy więc zjazd w skałkach pt. „Ararat zdobyty” czy w kopalni w Wieliczce – kiedyś zarządzanej przez Ormianina. Na zjazdach poprzez różne zadania i wyzwania uczymy historii, ale przypominamy także stare tradycje. Często razem gotujemy i biesiadujemy przy stole zastawionym ormiańskim jedzeniem i trunkami.
Jakie są więc charakterystyczne potrawy ormiańskie?
Potraw ormiańskich jest dużo, długo by można wymieniać, ale są także takie, które są związane ściśle właśnie z Ormianami polskimi. Sztandarowa zupa to gandżabur przygotowywana z chorutu. Jest to specyficzna przyprawa, której podstawowym składnikiem jest nać pietruszki. Jest to sposób bezsolnego przechowywania zielonej pietruszki przez wiele miesięcy i to bez straty jej walorów zapachowych i smakowych. Chorut robią tylko Ormianie z Polski, Węgier i Rumunii. Ormianie w Armenii tego nie znają. W Polsce zupę chorutową podaje się z uszkami nadziewanych surowym mięsem wołowym. Uszka powinny być wielkości paznokcia małego palca. Zawsze przygotowuje się jedno większe tzw. dołwat. A temu komu ona przypadnie przyniesie szczęście. Gandżabur obecnie podaje się na święta i różne uroczystości.
Czy poza tą potrawą są jakieś zwyczaje świąteczne charakterystyczne właśnie dla Ormian polskich?
Najważniejsze są dla nas spotkania rodzinne, celebrowanie urodzin i uroczystości kościelnych. Kościół jak mówiliśmy odgrywa bardzo dużą rolę u Ormian. Co do świąt to np. my Boże Narodzenie obchodzimy dwa razy – 24 grudnia jak katolicy, a potem 6 stycznia zgodnie ze zwyczajem wchodniochrześcijańskim. Świętujemy wtedy dzień Epifanii – jest to uroczystość łącząca Wigilię Bożego Narodzenia, Objawienie Pańskie i Chrzest Jezusa. Ważnym świętem jest u nas Nowy Rok, wtedy także mają miejsce spotkania i uczty. W Wielkanoc jajka malujemy głównie na czerwono – w kolorze krwi Chrystusa a później staczamy bitwy na jajka. Świętujemy także np. dzień św. Sarkisa czyli takie Walentynki ormiańskie. Jest to święto ruchome, przypada 63 dni przed Wielkanocą. Piecze się wtedy naprawdę mocno słone ciasteczka z wizerunkiem krzyża i częstuje nimi młodzież. Trzeba zjeść to ciastko przed snem bez popijania. Ten kto we śnie poda spragnionemu szklankę wody, ten będzie jego wybrankiem. Obdarowujemy się wtedy także kartkami i życzeniami, często odbywają się tańce i zabawy przy ogniu.
Jakie jeszcze mają Państwo pomysły i plany na przyszłość?
Planów i pomysłów mamy dużo. Na pewno dalej chcemy jeździć do Kut. Wspólną pracą udało się już odnowić wiele grobów. Stworzyliśmy także mapę cmentarza z naniesionymi nagrobkami poszczególnych osób, którą ciągle aktualizujemy. Z każdym kolejnym nazwiskiem i osobą pojawiają się nowe, ciekawe historie do spisania i opowiedzenia. Co rokuu organizujemy Dni Ormiańskie w różnych miejscach. Jest to impreza cykliczna w trakcie, której wszyscy zainteresowani mają okazję pograć w nasze gry, poznać naszą historię, zwyczaje i przede wszystkim kuchnię. Chcemy trafiać nie tylko do „swoich”, ale także do ogółu społeczeństwa – pokazywać im, że jesteśmy i jacy jesteśmy. Wspominaliśmy wcześniej o notacjach filmowych. Do tej pory przygotowaliśmy materiały o Jadwidze Zarugiewiczowej, Leopoldzie Krizarza, Walerianie Tumanowiczu oraz Meliku Somchjancu i mamy plany na upamiętnienie następnych naszych bohaterów. Od kilku lat prowadzimy w Krakowie Szkółkę Języka i Kultury Ormiańskiej oraz Teatrzyk Banali , które chcielibyśmy rozwijać. Marzeniem naszym jest stworzenie Centrum Kultury Ormiańskiej wraz z Muzeum.
Życzymy powodzenia w realizacji planów i dziękujemy za rozmowę.