Śmigus dyngus – dzień zabawy i swawoli

Poniedziałek Wielkanocny zwyczajowo upływał pod znakiem spotkań rodzinnych i towarzyskich, zabaw, radości, psot i zalotów. Wśród licznych zwyczajów związanych z tym dniem najpopularniejszy był oczywiście śmigus-dyndus, czyli zwyczaj polewania się wodą.

Obyczaj oblewania wodą wywodził się z wierzeń pradawnych Słowian. W symboliczny sposób nawiązywał do budzenia się przyrody do życia i zdolności ziemi do wydawania plonów. Ziemia rodzi tylko wtedy, gdy jest odpowiednio nawilżona, dlatego w drugi dzień świąt wielkanocnych oblewano nie tylko kobiety, ale i glebę na polach, by spowodować większe plony, oraz krowy, by dawały więcej mleka. Na ziemi sądeckiej, rzeszowskiej i tarnowskiej gospodarze o świcie wychodzili na pola i kropili je wodą święconą, żegnali się przy tym znakiem krzyża i wbijali w grunt krzyżyki wykonane z palm poświęconych w Niedzielę Palmową. Miało to zapewniać urodzaj i uchronić plony przed gradobiciem. Z kolei na całej ziemi raciborskiej praktykowany był zwyczaj procesyjnego objazdu pól w intencji pomyślnej wegetacji zbóż.

Jednak w całej Polsce Poniedziałek Wielkanocny był przede wszystkim dniem zabawy i swawoli. Najważniejszym zwyczajem było oblewanie się wodą czyli śmigus-dyngus. Jak pisała Zofia Kossak: „Krótka była noc z Wielkiej Niedzieli na Wielki Poniedziałek. Nie wyspali się ludzie, bo zanim zapiały pierwsze kury, babskie piski stawiały na nogi całą wieś. Odwieczny zwyczaj nakazywał, by wraz z brzaskiem zacząć oblewanie dziewcząt wodą. Wiedziały co je czeka o świtaniu i może dlatego nie zawarły na noc drzwi od chaty. Zostać oblaną to wprawdzie nic przyjemnego, ale spędzić cały dyngus w suchym przyodziewku – jeszcze gorzej, po prostu wstyd!”. Bowiem, zgodnie z tradycją zmoczone tego dnia panny miały większe szanse na zamążpójście, natomiast te które pozostawały suche mogły mieć kłopot ze znalezieniem męża.

Początkowo śmigus-dyngus były to nazwy dwóch odrębnych obrzędów. Śmigus polegał na symbolicznym biciu witkami wierzby lub palmami po nogach i oblewaniu się zimną wodą, co symbolizowało wiosenne oczyszczenie z brudu i chorób, a w późniejszym czasie także i z grzechu. Natomiast dyngusem nazywano obchody młodych mężczyzn, często w przebraniach, połączone ze zbieraniem przez nich świątecznych smakołyków. Z czasem obrzędy te zostały połączone pod wspólną nazwą śmigus-dyngus, jako nie pozbawiona zalotów zabawa, praktykowana we wszystkich stanach.

W Lany Poniedziałek ziemianie potrafili bawić się bardzo wesoło, ale wszystko miało swoje określone granice. O wiele bardziej żywiołowy bywał dyngus obchodzony w środowisku wiejskim. Tam nierzadko wrzucano złapaną dziewczynę do koryta pełnego wody, rzeki, stawu czy jakiejś sadzawki. Dziewczyny oczywiście chowały się i uciekały przed „prześladowcami”, ale tak naprawdę były zadowolone, bowiem im więcej wody wylewano na nie, tym większy był honor.

Na Kujawach powszechny był zwyczaj tzw. przywoływek dyngusowych. Na centralnym placu we wsi, zebrani chłopcy recytowali wierszyki o miejscowych dziewczętach i zapowiadali ile wody, na którą się poleje. Informowali również czy jest kawaler, który ochroni daną pannę przed zbyt natarczywymi psotami. Te przywoływane ładnie – gospodarne, urodziwe, porządne mogły więc spać spokojnie. Inaczej było ze szpetnymi, nie lubianymi dziewczętami, którym podczas przywoływek wytykano liczne wady. One miały pewność, że w najbliższym czasie raczej nie zmienią stanu cywilnego.

Inną tradycją było odwiedzanie dworów i wiejskich domów przez dynguśniaków, którzy śpiewali, w zamian za poczęstunek oraz święcone. Chodzenie takie nazywano „po święconym”, „po wykupie” lub „po dyngusie”. Grupy te były bardzo różne i typowe dla danego regionu. Na ziemi krakowskiej chodzono z ogrojczykiem, czyli wózeczkiem wyłożonym mchem lub zieloną bibułą, na którym umieszczano figurę Chrystusa Zmartwychwstałego. Mieszkańców Małopolski odwiedzali przebierańcy zwani dziadami śmigustnymi lub słomiakami. Obchodzili oni domy w milczeniu. Nawiązywało to do legendy o żydowskich wysłannikach, którzy nie uwierzyli z zmartwychwstanie Chrystusa, nie głosili dobrej nowiny i za karę utracili głos. W innych okolicach można było spotkać dziady śmigustne, które nie tylko mówiły, ale i suto polewały gospodarzy wodą, życząc im pomyślnego urodzaju.

W Polsce centralnej, na Śląsku i w Wielkopolsce w drugi dzień świąt wielkanocnych chodzono z kurkiem dyngusowym, czyli żywym lub wypchanym kogutem, symbolem płodności. Była to jedna z form zalecania się do dziewcząt i szukania kandydatki na żonę. Zwyczaj ten miał sprzyjać kojarzeniu młodych par, zaś młodym małżonkom zapewnić zdrowe i liczne potomstwo.

W Krakowie dużą popularnością cieszył się tzw. emaus, kiermasz ludowy organizowany na pamiątkę drogi apostołów do miasteczka Emaus. Zabawa ta odbywała się na Zwierzyńcu i była związana z odbywającym się tam odpustem. Wokół kościoła rozstawiano liczne kramy z dewocjonaliami, piszczałkami, błyskotkami, obwarzankami, cukierkami i innymi łakociami. Licznie przybywający na tę uroczystość czeladnicy i parobcy z okolicznych wiosek, zaczepiali dziewczęta, uderzając je gałązkami wierzby. Staczali między sobą popisowe walki na kije. Dużym zainteresowaniem cieszyła się procesja bractw religijnych, idąca w całym rynsztunku, z bębnem, chorągwią i świętymi obrazami.

W niektórych regionach Polski we wtorek po Wielkanocy, panie w odwecie za poniedziałkowe swawole panów przejmowały inicjatywę i wylewały wiadra wody na napotkanych mężczyzn. Często takie wzajemne oblewanie przeciągało się i na kolejne dni, zgodnie z przysłowiem: „aż do Zielonych Świątek – można lać się w każdy piątek…”.

Tekst: Joanna Radziewicz
Fot. wilipedia.pl – domena publiczna
Fot. polona.pl -domena publiczna

Źródła:
1. Ogrodowska B.: Polskie zwyczaje i obrzędy doroczne. Warszawa, 2009.
2. Ferenc E.: Polskie tradycje świąteczne. Poznań, 2010.
3. Pruszak,T.: O ziemiańskim świętowaniu. Warszawa, 2011.
4. Kamocki, J., Kubiena J.: Polski rok obrzędowy. Kraków, 2008.

Podstrony

Powiązane aktualności

2023 © Copyright Narodowy Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi
Created by Openform