„Tak to juz na tym świecie urządzone, ze cłek całe zycie robi, zaganio, buduje, zbijo do kupy, sarpie się i ani sie obeźre, a juz mu zycie przesło… Zacyno cłek stękać, kwękać i niedługo pewnie trza sie bedzie z tym światem zegnać…”.
fragment książki Józefa Pitonia „W niebie i na Ziymi”
Józef Pitoń nazywany przez miejscowych ikoną Podhala to autor gawęd góralskich i publikacji książkowych, twórca programów artystycznych, nagrodzonych na Międzynarodowych Festiwalach Folkloru Ziem Górskich, wielokrotny laureat konkursów folklorystycznych, m. in. Dwudziestokrotny zwycięzca Sabałowych Bajań, kierownik artystyczny Zespołu im. Klimka Bachledy, kierownik zespołów regionalnych, instruktor sportowy i narciarski, przewodnik tatrzański i ratownik górski, twórca ludowy i instruktor tańca. Za zasługi dla Skalnego Podhala został uhonorowany wieloma nagrodami, m. in. nagrodą im. Oskara Kolberga.
Józef Pitoń oprowadza po Zakopanem „po dawnemu”. Tak jak to miało miejsce pod koniec XIX i na początku XX wieku zwiedzającym miejscowość towarzyszy kapela góralska. Na trasie wycieczki zlokalizowany jest m.in. dom pierwszego przewodnika tatrzańskiego – Klimka Bachledy urodzonego w Kościelisku. Klimek był pierwszym góralem, który zaczął jeździć na nartach. Jego znajomość Tatr wzięła się z wypraw, podczas których towarzyszył jako tragarz doktorowi Tytusowi Chałubińskiemu. Chałubiński odkrył i rozreklamował Zakopane, do którego pod koniec XIX wieku zaczęli tłumnie ściągać „piersiowo chorzy”, miłośnicy górskich wypraw i artyści szukający inspiracji. Wśród nich m.in. Karol Szymanowski, którego willa Atma również znajduje się na trasie wycieczki „po dawnemu”. To tutaj kompozytor spisywał usłyszane od górali nuty, by następnie stały się częścią baletu „Harnasie”. Na bazie góralszczyzny tworzył również Stanisław Witkiewicz marzący o uczynieniu willowego stylu zakopiańskiego stylem narodowym w architekturze. Charakterystyczne elementy chat góralskich, które inspirowały Witkiewicza, są wciąż magnesem dla przybyszów z Polski. W jednej z nich, gdzie mieści się karczma „Sopa”, Józef Pitoń opowiada o góralskiej tradycji.
– Spotkaliśmy się w „Sopie”, bo to miejsce ważne dla Zakopanego?
– To była jedna z pierwszych prawdziwie góralskich karczm w Zakopanem pomijając karczmę „U Wnuka”. Stała się modna, ludzie chcieli i chcą tutaj bywać. Teraz knajp w tym stylu się bardzo namnożyło, ale ona ma swój urok. Atmosfera jest normalna, znamy się tu wszyscy, obsługa, muzykanci, którzy tu grają. A kto tu nie grał. I Namysłowski, który przyjeżdżał na Kalatówki na jazzowe granie. I wspólnie z nim grali nasi muzykanci góralscy. W „Sopie” zaczynali grać chłopcy z Zakopowera. Sebastian chodził na naukę grania, wciągnął się i bardzo jego to wzięło. Strasznie lgnął do muzyki góralskiej i bardzo chciał dostać się do tego świata, gdzie działają jego ojciec Bolek i jego brat Jasiek. Wielu chłopców, którzy tu grają, uczy się w ten sposób grać od starszych.
– Przekazywanie muzycznych tradycji góralskich odbywa się wciąż według tych samych zasad?
– Dawniej odbywało się to normalnie Dziadek grał, potem grał syn czy synowie. Jeśli było ich dwóch, trzech to tworzyli swoją kapelę rodzinną. Grywali na uroczystościach rodzinnych, weselach, chrzcinach. A dzieci wyrastały wspólnie w tym klimacie. Gdy od małego obsłuchały się tej muzyki, nabyły w tym klimacie, widziały, że ojciec wujkowie grają, to przesiąkły nią i naturalnie ją przejmowały bez jakiś specjalnych szkół. Dzieciak pomalutku się wciągał, aż w końcu poprawiał nieraz ojca. Teraz trochę się to pozmieniało, bo są zespoły w domach kultury i tam jest nauka grania. Jest osoba, która uczy muzyki i opiekuje się daną grupą. Nie tak jednak jak w szkołach muzycznych, gdzie naucza się klasycznego sposobu grania, które stanowi zupełnie inną technikę. Młodzież z czasem decyduje, czy chce uczyć się w szkole według ustalonych zasad czy w naturalny sposób – jeden od drugiego.
Jest wielkie zainteresowanie ze strony młodych tradycyjnym graniem. Dużo zespołów tworzy się w szkołach, gdzie jest zapotrzebowanie na ich występy przy wielu okazjach. Nauka bezpośrednia jest więc powszechna – dzieci uczą się od starszego brata, ojca; znanych w okolicy muzyków. Potem same zaczynają grać w zespołach, podrastają i dalej uczą kolejne dzieci.
– Dzieci na Podhalu uczą się też strojów góralskich..
– W tradycyjnych strojach dzieci idą na pierwszą komunię, odpust i inne święta. Kaletnik to bardzo ważny u nas zawód. Ojciec szył portki góralskie, a potem jego dzieciaki robiły to samo. Synowie uczyli się od ojca kaletnika, a jeśli nie było spadkobiercy, inni chodzili do niego na praktykę. W domach dzieci uczą się haftów góralskich i same często je wykonują.
– Na wielu spotkaniach z młodzieżą uczy Pan jak powinien zachowywać się porządny góral, jak ważne w życiu górala jest przekazywanie starych pieśni, nut..
– W życiu każdy powinien wiedzieć jak się zachować i powinien się tego uczyć w domu rodzinnym. Ja nauczam jak przy specjalnych okazjach – w tańcu, w śpiewie powinien zachowywać się góral. Przypominam jak ważna jest otoczka występu, na co zwracać uwagę. Taniec młodego górala na przykład powinien być zalotny. Starsi tańczą z innego powodu. Często w czasie festiwali muzycznych obserwuje się niedobre zjawisko, że członkowie zespołu stoją nieruchomo. A z graniem związana jest cała otoczka – przywitanie, podejście do muzykantów, zapytanie- zagracie? Na zakończenie dziękuje się dziewczynie, muzykantom.
– W tej otoczce organizowane są Karnawał Góralski, Sabałowe Bajania, które są ważnymi wydarzeniami na Podhalu. A Pan wielokrotnie zajmował pierwsze miejsce wśród góralskich gawędziarzy.
-Sabałowe bajania organizowane są od 1965 r., a ja po raz pierwszy zgłosiłem się do konkursu w 1969 r. Od tego momentu wziąłem w nim udział ponad 30 razy. Przedstawiam jakąś gawędę, opowiastkę z życia wziętą w formie wesołej, lekkiej. I zawsze musi być w niej zawarty jakiś morał. Sabałowe bajanie są w lecie, a Karnawał Góralski w zimie. Odbywają się wtedy popisy tańców, pasowanie zbójników. Organizowane to jest pod młodych i żeby turyści się zainteresowali. Młodzież ma tyle innych możliwości, że trzeba ich czymś przyciągnąć i przekazać tradycję góralską.
– Co możemy zaliczyć do tradycji podhalańskiej?
– Całe życie góralskie – to co się dzieje na co dzień, o ile ktoś chce w życiu swoim kierować się tradycją. Wiąże się to z wychowaniem w domu, nauczaniem gospodarki, zachowania wobec ludzi, zachowania swojej godności, uczciwego postępowania. Mamy swoją góralszczyznę od wieków, której nie możemy traktować jako przeżytek, ale należy ją wpajać od małego. Bo to jest nasze – to jest podstawowa wartość. Jestem wrogiem tego, co dzieje się teraz- przejmowania obcych wzorów np. z Ameryki i wysławiania ich pod niebiosa. W programach telewizyjnych chwali się zagraniczne przeboje, np. weźmy program „Jaka to melodia”- polskich utworów jest tam niewiele. Niech oni sobie mają swoje, a my miejmy swoje. Chwalmy to co nasze, narodowe; w tym mazowieckie, góralskie, kurpiowskie. Mamy wielką różnorodność, której nie umiemy cenić. Zachłystujemy się byle czym.
– Na Podhalu jednak biorąc pod uwagę inne regiony Polski ceni się chyba najbardziej wartości o jakich Pan mówi.
– No chyba nie ma innego takiego regionu. To wiąże się z tym, że przybywali tu goście z całej Polski, którzy chcieli poznać góralszczyznę. W ten sposób tworzył się popyt na nią. Ludzie nas nauczyli doceniać to co nasze i myśleć – mamy chyba jakąś wartość, skoro inni się nami zainteresowali. Gdyby nie było tego zainteresowania, myślałoby się chyba z lekceważeniem, że trzeba wyrzucić to, co stare i zastąpić nowym. Cudzy zachwyt więc nam pomógł. Trzeba starać się dalej myśleć w tym kierunku i dowartościowywać. Mamy się czym pochwalić jako Polacy. Mamy ponad 1000-letnią kulturę i powinniśmy pielęgnować to, co nasze.
***
Sebastian Karpiel-Bułecka jest liderem zespołu Zakopower. Prawdziwe nazwisko-Łukasz Sebastian Karpiel. Jego bratankiem jest Stanisław Karpiel Bułecka, założyciel zespołu Future Folk. Sebastian Karpiel jest z wykształcenia inż. architektem, absolwentem Politechniki Krakowskiej. Zainteresowanie muzyką sprawiły, że wybrał inną drogę zawodowej kariery. Jest wokalistą, muzykiem, skrzypkiem. Jednym z najbardziej znanych artystów młodego pokolenia. Laureatem wielu nagród festiwalowych.
– Wyrosłeś wraz z góralską muzyką i architekturą, od kilku lat nieformalnie pełnisz funkcję ambasadora Podhala. W jaki sposób poznawałeś tradycje Twojego regionu?
– Tradycje na Podhalu przekazywane są z pokolenia na pokolenie, a tradycje muzyczne są tam bardzo silne. Podobnie jest ze mną; w mojej rodzinie było wielu muzykantów – mój ojciec, mój brat, po których przejąłem tradycje muzyczne. W innych rodzinach też młodsi uczą się od starszych. W moim domu raczej nie podgrywano, ale spotykałem się z tą muzyką poza domem, kiedy na przykład ktoś z mojej rodziny lub ja sam braliśmy udział w występach na Festiwalach
Folkloru Ziem Górskich i na innych tego typu imprezach. Muzyka ludowa mocno żyje na Podhalu, można ją usłyszeć na weselach, na pogrzebie, na wsi; łatwo jest na nią trafić. Prawdziwie wesela góralskie, takie jakie pamiętam z dzieciństwa odbywały się wyłącznie z muzyką ludową. To było wspaniałe. Cały czas więc miałem kontakt z folklorem. Obecnie widzimy renesans folkloru góralskiego; coraz więcej młodych chłopaków chce grać góralską muzykę i ubierać się po góralsku. Dzięki temu ów folklor rozkwita.
– Od dziecka pociągał Cię świat folkloru góralskiego?
– Imponował mi bardzo, uważałem tradycje góralskie za najwspanialszą rzecz na świecie. Odbierałem ja jako magiczne. Dla mnie naturalne od dziecka było to, że ubieram strój góralski, robię sobie góralski haft, gram na skrzypcach i kozie. To było jak chleb powszedni. Podhale leży w dobrym miejscu. Wobec tego całoroczny napływ turystów miał też wpływ na to, że kultura ludowa rozwijała się i przetrwała w przeciwieństwie do innych części Polski.
– Zaciekawienie turystów jest więc powodem tego, że kultura podhalańska jest ciągle żywa?
– Powodów jest wiele. Pierwszy to wspomniane tradycje, które są żywe w rodzinach. Dużym napędem jest również właśnie zapotrzebowanie z zewnątrz, turystyka. Ludzie przyjeżdżają do Zakopanego, żeby zobaczyć osoby ubrane w strój góralski, posłuchać muzyki góralskiej. To jest oryginalne, ciekawe, nigdzie indziej nie można tego spotkać i to odróżnia nas od reszty świata. Oczywiście folklor funkcjonuje wszędzie w górach, ale nasza góralszczyzna jest specyficzna, ciekawa i przyciąga ludzi z innych rejonów.
– Władysław Trebunie Tutka – ikona góralszczyzny mówił: „moją siłą wewnętrzną jest zamiłowanie do tego, w czym wyrosłem, do swojej kultury, do muzyki, gwary”.
– To, w jakim otoczeniu wyrastamy ma wpływ na naszą duszę. Góry są mocno uduchowionym miejscem i odciskają piętno na duszy ludzi, którzy tam mieszkają i przyjeżdżają. To też jest powód zamiłowania do góralszczyzny – sztuki ludowej, malarstwa. Kontakt z tradycją i otaczającą przyrodą mają wielki wpływ na kształtowanie osobowości. Nie da się przejść obok tego obojętnie. Gdy się żyje w takim miejscu, to inspiracji jest mnóstwo.
– Kościelisko, z którego pochodzisz nazywane jest sercem Podhala. Dlaczego?
– Kościelisko należy do najładniejszych wsi na Podhalu ze względu na krajobrazy, widoki. Poza tym pochodzi stamtąd dużo osób zasłużonych i ważnych dla Podhala. Z Kościeliska wywodzi się Sabała – słynny góralski gawędziarz, Stanisław Nędza Kubiniec – poeta, jak również wielu wybitnych sportowców, np. Józef Kozienica Sobczak- brat mojej mamy, wicemistrz świata w sztafecie indywidualnie. Mnóstwo osób zasłużonych dla Podhala i nie tylko pochodzi z Kościeliska. Wychowałem się w Kościelisku, w domu, gdzie mówiono gwarą. Babcia i dziadek mówili tylko gwarą, więc znam ją dobrze.
– Gwarą opowiadane są historie w czasie Sabałowych Bajań, konkursu dla gawędziarzy i instrumentalistów.
– Odbywa się on co roku na Bukowinie. Organizatorzy bardzo dbają o jego propagowanie. W czasie Sabałowych Bajań odbywają się przeglądy zespołów, młodych kapel, konkursy dla gawędziarzy. Jest wówczas bardzo barwnie. Ludzie z całej Polski przyjeżdżają co roku, by zobaczyć folklor- śpiewających, grających, górali. To ważne na Podhalu wydarzenie edukacyjne.
– Wielokrotnie laureatem Sabałowych Bajań był Józef Pitoń, który reprezentuje inne pokolenie. Rozmawiałam z nim przed naszym spotkaniem. Znacie się ze sobą?
– Tak, to postać bardzo zasłużona dla Podhala. Są osoby tak jak Józef Pitoń, które pielęgnują tradycje naszego regionu, mają dużą wiedzę na temat tańca, muzyki i edukują w tym zakresie młodzież od lat. Należy się im się za to pokłon. Inne ważne dla naszego regionu postaci to Władysław Trybunie Tutka, który odszedł niedawno, mój ojciec, mój brat. To są osoby, które
ukształtowały w jakiś sposób obraz folkloru, muzyki góralskiej i mieli wpływ na wszystkie ważne obszary tradycji podhalańskiej.
– Z architekturą, rzeźbą również związane były silne osobowości, które wywierały wpływ na sztukę podhalańską. Stanisław Witkiewicz – twórca stylu zakopiańskiego. Antoni Kenar, rzeźbiarz, którego imię nosi szkołą plastyczna. Na Pęksowym Brzyzku jest dużo rzeźb uczniów Władysława Hasiora…
– Ci, którzy przyjeżdżali na Podhale fascynowali się nim i kształcili uczniów. Wśród młodzieży ze szkoły plastycznej w Zakopanem Hasior był postacią kultową przez swoje zasługi. Sztuka na Podhalu zawsze mocno się rozwijała i to też jest kwestia inspiracji otoczeniem. Architektura góralska rządzi się swoimi regułami, które ukształtował krajobraz i określone warunki atmosferyczne. Budynki charakteryzują spadziste dachy, żeby śnieg łatwo z nich spadał i nie zerwał ich dach. Budowało się z materiałów, które tam były dostępne czyli z drewna, z kamienia. Podmurówka z kamienia, ściany drewniane. Duży wkład w rozwój tej architektury miał Stanisław Witkiewicz, który chciał uczynić z niej styl narodowy i na bazie prostej dwuizbowej chałupy góralskiej z sienią zaprojektował wille, które robią ogromne wrażenie. I znowu dochodzimy do tego, że architektura ta nas wyróżnia i nigdzie na świecie nie spotkamy podobnej.
– A zawody rzemieślnicze, jak krawiec, kuśnierz cieszą się też zainteresowaniem ze strony młodych górali?
Oczywiście, dobry krawiec czy kuśnierz są poszukiwani. Sądząc po tym, jak popularna jest moda góralska, to osób, które wykonują te stroje musi być mnóstwo. Zawody te są też wykonywane przez młode osoby. Wynika to z kilku powodów, przede wszystkim z potrzeby serca. Ludzie chcą to robić, ta potrzeba jest w genach. Wiąże się to również z chęcią zarobienia pieniędzy, a turyści napędzają rynek.
– Z Twojej perspektywy kultura jakiego regionu jest równie żywa jak podhalańska?
– Kaszubska na pewno. Nie jestem jednak tu wybitnym znawcą. Miałem okazję poznać muzykę innych regionów podczas festiwali muzyki ludowej, które odbywały się w całej Polsce. Niestety w moich wspomnieniach z tych festiwali zachował się obraz, że kulturą ludową w centralnej Polsce zajmowali się głównie starsi ludzie. Na szczęście obecnie się to zmienia, jesteśmy edukowani pod tym kątem i młodzież, której starsi przekazują różne tradycje ludowe, zaczyna się żywo nimi interesować. To bardzo pozytywne zjawisko. Kultura ludowa jest bowiem tym, co mamy unikalnego, co odróżnia nas od reszty świata. Powinniśmy to pielęgnować, przekazywać młodym ludziom, żeby nie wstydzili się kultury ludowej swoich regionów, a ją eksponowali. Każdy region ma swój strój, tradycje muzyczne. To jest piękne. Wszystkie pieśni ludowe są poruszające. Nie mam dużej wiedzy na temat polskiej muzyki ludowej; mam dużą wiedzę na temat muzyki ludowej Karpat, z takich krajów jak: Słowacja, Węgry, Rumunia. Podhale też należy do tej tradycji muzycznej i z tej racji muzyka Karpat mnie bardziej interesowała. Potrafię odróżnić oberka, mazurka, w centralnej Polsce są zupełnie inne podziały rytmiczne niż na Podhalu. Również inne instrumentarium, występują tam bęben i skrzypce, u nas jest albo trio albo kwartet na instrumentach smyczkowych, ewentualnie dochodzą do tego dudy albo inne instrumenty pasterskie. Można zauważyć wspólne pierwiastki w muzyce ludowej na całym świecie. Słuchając na przykład muzyki senegalskiej, słyszy się tyle wspólnego z naszą muzyką, że aż nie do wiary. Muzykę ludową pochodzącą z różnych regionów można ze sobą połączyć i zawsze to będzie ciekawe i wiarygodne.
Źródło: kwartalnik „Kultura Wsi” 2016 nr 10