
„Maj zieleni łąki, drzewa, już i ptaszek w polu śpiewa”
W zbiorach Biblioteki Narodowego Instytutu Kultury i Dziedzictwa Wsi znajduje się cenna kolekcja dzieł wybitnego etnografa Oskara Kolberga, który przedstawił w nich stan kultury ludowej w XIX wieku z całego terytorium dawnej Rzeczypospolitej oraz jej zróżnicowanie regionalne i bogactwo kulturowe. Poniżej prezentujemy opis obrzędów i zwyczajów majowych opisanych w Tomie 5 „Dzieł zebranych”.
MAJ
Ł. Gołębiowski w dziele Domy i dwory mówi: Miły jest widok zieloności, miły drzew liściem okrytych powiew. Starożytny to kraju naszego zwyczaj i powszechny przedtem, że świątynie Pańskie i możnych pałace i najuboższą chatkę, zdobiły drzewa zielone przy wyjściu, u okien i na rogach zatknięte. Wewnątrz kościoła: ołtarze, ławki, a w domach rogi pokojów były równie ozdobione młodymi drzewkami, od nieszporów zielonych świątek, aż do ich upłynnienia. Od tego, jak domyślać się można, dnie świąteczne zesłania ducha św. Zielonych Świąt w naszym kraju przybrały nazywanie. Czyli to w pogańskich jeszcze wiekach, w podobnym czasie był u nas takowy obrządek i do chrześcijaństwa przeniesiony, czyli później dopiero nastał ten zwyczaj, trudno jest wyrzec z niejaką pewnością. I Żydzi w zielone święta, przypadające dla nich w maju, świeczniki swe, belki u pułapu i okna stroją w gałązki zielone lub festony z listków zaczepionych za nitki. W naszym, równie jak ich wyznaniu, drzew liściastych na to się używa, jako weselszych, nie posępnych zwykle ciemnością drzew iglastych. Ustaje ten zwyczaj, gdy panowie chroniąc uszczerbku lasów, nie pozwalają łamania gałązek biednym kmiotkom.
W Krakowie i w Krakowskiem, równie jak w innych prowincjach kraju, stroją i umajają liściem swe domostwa, rozsypując nadto po podłogach ziele różne, tatarak i t.p.
Po miastach pierwszego maja, lub też w inny pogodny dzień majowy, wychodzili uczniowie na majówkę. Była to najszczęśliwsza epoka studenckiego życia, którą każdy z nas jeszcze z uśmiechem wspomina. Skoro świt, wysypała się dziatwa jako mrowie, bęben sprowadzał ją pod szkołę, gdzie szykowano klasami pod przewodem panów dyrektorów i profesorów. Wychodzono za miasto, do lasu, do przyległego folwarku, do jednej ze wsi, której właściciel miał dzieci w szkole. Wśród śpiewów i wesołości szybko przechodziła się droga, a przybywszy na miejsce, zastano tam zwykle kompanią złożoną z ojców, matek i sióstr, zastawiano przygotowane śniadanie, które młódź wnet sprzątnęła, spiesząc się do zabawy. Bawiono się w piłkę, w lisa, w obóz, w bitwę. Bawiono się dzień cały z taką szczerością i ochotą, że niejeden z malców dałby wiele, gdyby mógł jak Jozue, słońce na kilka godzin w dniu tym zatrzymać. Zwyczaj to był równie użyteczny jak przyjemny. Umysł odświeżony zabawą, tem chętniej brał się do nauki, hartowało się ciało przechadzką forsowną, zapasami i gonitwą, kształcił się charakter młodzieży na wspólnym całej szkoły zebraniu. To też majówka u starych na rzecz tak konieczną uchodziła, iż niektórym szkołom zapisywano folwarki, aby było gdzie i za co majówkę młodzieży wyprawić.
Od kwietnia zaczynały się gry i zabawy wiośniane: koła, rzucanki, kręglice i zielone mienione, ale iż kwiecień bywał niestały, Maj zdawał się być chwilą po temu. W grze zielone dwoje młodych umawia się, iż jedno drugiemu na zawołanie pokaże gałązkę zieloną współcześnie zerwaną. Kto pokazać nie mógł, płacił fant za karę, iż nie pamiętał o gałązce, zerwanej w chwili mile zapewne spędzonej. Gra ta ostatnia rozpoczynała się na Wielkanoc przy święconym, umajonym zwykle zielonością np. bukszpanem.
Wybór: Joanna Radziewicz
Fot. wikipedia – domena publiczna, polona.pl -domena publiczna